List do Zofii – Papierosy (12101 dzień życia)
Miasto na G.
19. 2020r.
Najdroższa Zofio,
mądrości moja jedyna i prawdziwa, Ty jedna zawsze odnajdujesz drogę, aby w porę kopnąć mnie w dupę!
Poniższy list traktuj, proszę, jako swoiste zaświadczenie. Oto pierwszy raz od dawna nie palę papierosów, konsekwentnie, od samego rana! Tylko, wiesz, chyba nie w tym rzecz, że wreszcie dojrzałem do rzucenia nałogu tytoniowego – tego nie mogę powiedzieć – ale z pewnością i z ręką na sercu, co czuję od wczesnego rana, chcę krzyczeć z radości, że oto pierwszy raz papierosy same mi zbrzydły, samodzielnie, zbrzydły mi jak nigdy wcześniej. Pierwszy raz od stu lat czuję, że to ja prowadzę, że odzyskuję lejce!
Mógłbym zapalić, a pewnie, bowiem papierosy leżą na stole, wprost przed oczami, na wyciągnięcie dłoni, ale szczerze, chyba bym zwymiotował. Zaświadczam zatem raz jeszcze: nie palę! Od dziś na zawsze będę już żyć bez papierosów, jak dzikie zwierzę.
Godzina osiemnasta(rewizja):
Najdroższa, pamiętasz jak kiedyś, dawno temu, lekarz od duchów poradził mi, abym nagradzał sam siebie? No to masz, skusiłem się na jednego, ale to tylko w nagrodę, że tyle wytrzymałem! Cały dzień leżałem rozmyślając o wszystkich niebieskich migdałach, lecz jak tylko pomyślałem, że nadal leżę tu sam, bez Ciebie, zaraz zapaliłem, aby się zaczepić, chwycić czegoś stałego, pewnego i chociaż na chwile zadać sobie odrobinę kojącego wytchnienia. Kochana, proszę, nie wątp we mnie, bowiem ja znowu i od nowa, dalej już nie palę. Koniec z tym! Raz na zawsze!
A na pewno do jutra, do porannej kawy. Taką mam umowę sam ze sobą!
Godzina dwudziesta pierwsza(rewizja i recydywa):
Kochana, i masz nieszczęście. Przez przypadek zapaliłem kolejnego, trzeciego już papierosa. Nie wiem, co jest ze mną nie tak. Nie wiem, co się ze mną dzieje. To z nawyku chyba, albo zamyśliłem się zbyt mocno, bo nagle patrzę, a ja palę… Wyobrażasz sobie? Ale następny dopiero rano! Przy kawie. Obiecałem to sobie. Owszem, wiem, że już od rana miałem nie palić na zawsze, ale pomyśl, czym jest poranna kawa bez papierosa… Kawa bez ćmika to okropne pomyje picia niegodne. Pewnie, że spróbuję, ale już dziś wiem, że bez papierosa wezmę tylko łyka i zaraz wszystko wypluję do zlewu.
Tym samym wprowadzam nową zasadę – jeden papieros do porannej kawy, jako akt humanitarny. To przecież najmniejsze wytchnienie, którego potrzebujemy wszyscy i które każdemu się należy! Sądzę też, że to wcale nie jest mądre, by od razu i na amen zaspawać wszystkie wentyle, bo jak zbierze się ciśnienie, które w porę nie znajdzie ujścia, to… człowiek eksploduje! Kochana, sama widzisz, to wszystko jest zbyt niebezpieczne, dlatego jeden papieros do kawy, jako najmniejszy na świecie wentyl bezpieczeństwa, popełniać będę bez wyrzutów.
Ale rano zaraz po kawie, rzucam ostatecznie! Jednak i tutaj bez psychicznego rygoru. Rygor odpycha i zniechęca. Dokonam tego sam, siłą woli i samoświadomością, szczerą chęcią: jutro po kawie rzucam papierosy nieodwracalnie!
Zobaczysz, jak się wezmę. Wszystko Ci napiszę, wezmę się jak nigdy wcześniej!
Godzina dwudziesta trzecia(miejsce zbrodni doskonałej):
Zofio, tak jak powiedziałem, tak słowa dotrzymałem: nie palę!
Stanęło na trzech. Widzisz, wreszcie solidnie się zebrałem, ale…
Myślałem jeszcze o mojej nowej zasadzie, że przy porannej kawie jednego trzeba zapalić. Tylko… co wtedy z kawami w ciągu dnia? Czy zasada ich dotyczy i do każdej kawy jednego można? Owszem, mógłbym zrezygnować z picia kawy w ciągu dnia, ale idąc tym tropem, mógłbym również zrezygnować z kawy porannej.
Kochana, pomóż, bo mam mętlik w głowie. Nie wiem, co robię, nie wiem, na czym stoję…
Idę pod prysznic, zmyć wszystkie brudy tego dnia, ale Ty bądź pewna, że to zadanie jest prawie wykonane. Właściwie, to możesz uznać, że ja już wcale nie palę. Nie palę i już, a przy wieczornej lekturze dopiję herbatę albo otworzę małe piwo, jeszcze nie wiem.
Pamiętaj, że M. & M. zapraszają nas do siebie – w każdym stanie. Jak wreszcie przyjedziesz…
Całuję,
Twój
— Adam Deloewe.
PS(Pilne Spostrzeżenie):
Być może zbiegną się u Ciebie dwa listy…
P.S.(Post Scriptum):
Pozdrawiając ode mnie wszystkich, pamiętaj OBOWIĄZKOWO pominąć T. Nie gadam z nim i na razie tak zostaje. Niech wie i pamięta, że sprawy nieprzegadane wcale nie znikają, a wiszą w powietrzu – pod sufitem.
Niech on przestanie udawać świnie i spojrzy wreszcie w górę.